Hej :) Minął 4-ty tydzień mojej walki z nakrapianym nosem. Już wkrótce pojawi się podsumowanie, a dzisiaj w ramach 4-tego tygodnia chcę Wam pokazać kolejny "zestaw" do oczyszczania nosa z Korei, tym razem jednorazowy. Tak wygląda
Holika Holika Pig Nose Clear Blackheads 3-step Kit:
Mamy tutaj 3 saszetki, każda z nich to jeden krok na drodze do czystego nosa (wg producenta). Kupiłam to kiedyś z ciekawości, bo brakowało mi paru $ do darmowego trackingu. Taki jednorazowy zestaw kosztuje
ok. 3,5 $ na ebay'u.
Instrukcja jest niestety cała w "krzaczkach", na szczęście są grafiki, które objaśniają co po kolei należy zrobić. Ewentualne szczegóły można sobie wygooglować.
Krok 1 to otworzenie porów
W szarej saszetce znajduje się materiałowy "plaster" nasączony jakąś mazią, który należy sobie położyć na nosie i zostawić na 15-20 minut.
Krok 2 to oczyszczenie
Różowa saszetka zawiera taki "typowy" plaster do mechanicznego usuwania blackheads. Należy ostrożnie zwilżyć nos wodą
i nakleić sobie to na nos. Odczekać 10-15 minut i zerwać.
Krok 3 to zamknięcie porów
To tego celu posłuży żelowa nakładka na nos, którą znajdziemy w ostatniej, zielonej saszetce. Jest nasączona jakimś płynem, który chłodzi i ma za zadanie zamknąć pory. Trzymać na nosie to można chyba wedle uznania, gdyż brak zaleceń w tej kwestii na opakowaniu.
Poniżej wszystkie 3 kroki na moim nosie, ta-da!
Moje wrażenia i rezultat
Byłam do tego zestawu nastawiona raczej sceptycznie, podeszłam do tego jak do ciekawostki. Bardzo zdziwiłam się po zdjęciu pierwszego plasterka (tego otwierające pory) - on nie tylko otworzył pory. On sprawił, że zaskórniki dosłownie wystawały (fuj, wiem) ze skóry! Pierwszy raz widziałam coś takiego, tak jakby blackheads zostały częściowo "wyciągnięte" ze swoich zagłębień. Trochę żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia (chociaż może i lepiej, bo to jednak ohydne). W każdym razie ten widok obudził we mnie nadzieję, że może plaster nr 2 coś-niecoś wyciągnie. Przykleił się całkiem sprawnie. No i zobaczcie ile wyciągnął! (ostrzegam, to dosyć obrzydliwe).
Jakość zdjęcia nie powala, ale podkręciłam kontrast i jak sobie powiększycie to zobaczycie bez trudu - cały plaster jest pokryty "śmieciami" z mojej skóry na nosie O_o Tak dużo nie "wyciągnął" mi jeszcze żaden plaster!
Jeśli chodzi o tę żelową nakładkę, to jest ona wg mnie zbędna - potrzymałam ją na nosie z 10 minut i poza schłodzeniem nic mi nie uczyniła, pory wcale nie zostały jakoś super zwężone. Lepszy rezultat w tym względzie daje mi zimna woda + tonik.
Podsumowując: naprawdę nie sądziłam, że to napiszę ale jestem na TAK! 2 pierwsze kroki są naprawdę interesujące - nie wiem, czy za każdym razem daje to taki efekt ale tym razem byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona. Sądzę, że jeszcze sobie zamówię ten zestaw i może nawet zainteresuję się innymi produktami z linii Pig Nose.
Co sądzicie? Spotkałyście się kiedyś z czymś o podobnym działaniu?