poniedziałek, 30 września 2013

Włosomaniactwo cz.5 - pierwsze spotkanie z Dr.Organic

Jeszcze w wakacje przechwalałam się prezentami z UK, na które złożyły się szampony i odżywki brytyjskiej marki Dr.Organic. Radość z ich otrzymania była tym większa, że w Polsce można je kupić w zasadzie tylko w jednym sklepie internetowym i w dodatku są raczej drogie. Tak więc nie mogłam doczekać się testów i gdy tylko skończyłam z ruskim Love2MIX, dobrałam się do Organic Aloe Vera Shampoo, czyli po prostu szamponu z aloesem :)

Opis producenta

Szampon ochronno-wzmacniający z organicznym sokiem z aloesu. Bardzo łagodny i delikatny, zalecany dla włosów suchych i normalnych. Pozostawia włosy miękkie, nawilżone i lśniące. Odpowiedni do częstego stosowania.

Moje wrażenia

Szampon jest zamknięty w półprzeźroczystej, zielonkawej butelce o pojemności 265 ml. Dozownik to taki pstryczek - bardzo wygodny, mój ulubiony rodzaj zamknięcia. 
Ponieważ jest to produkt średnio dostępny w Polsce, pokażę Wam etykietę z zapewnieniami producenta oraz składem:

Jak widać, szampon NIE zawiera parabenów, SLS, substancji barwiących ani konserwantów. Idealny produkt dla maniaczek eko-kosmetyków :) Jest odpowiedni dla wegetarian i wegan. Poniżej skład dla dociekliwych:

Nie będę udawała, że się super znam na składach ale na pierwszym miejscu faktycznie jest sok aloesowy :) 

Szampon jest wodnisty i bezbarwny - bynajmniej nie zielony, jak mogłoby się wydawać, patrząc na opakowanie. Wygląda w zasadzie jak trochę gęstsza woda:

Zapach jest intensywny - świeży i słodki, utrzymuje się pewien czas na włosach. Mnie się bardzo podoba.
Szampon dobrze się pieni i rozprowadza, jednak mam wrażenie, że jest średnio wydajny - zużycie widoczne na zdjęciach to efekt miesięcznego stosowania. W porównaniu z innymi szamponami dla mnie jest to średni wynik. 

Jeśli chodzi o działanie, to trzeba podkreślić, że produkt ten bardzo silnie oczyszcza włosy - dosłownie aż skrzypią. Nie pozostawia żadnego śliskiego filmu, włosy są miękkie ale szorstkie - pierwszy raz się z czymś takim spotkałam. Nie odważyłabym się użyć go bez odżywki - obawiam się, że po prostu nie rozczesałabym włosów. Wydaje mi się jednak, że nie jest to minus, a wręcz przeciwnie - przecież szampon ma przede wszystkim oczyścić nasze włosy m.in. z całego tego chemicznego świństwa. Od zmiękczania i takich spraw są odżywki.

Czy jestem zadowolona? W zasadzie to tak, bo szampon świetnie myje, ślicznie pachnie i jest ekologiczny. Nie podrażnił mi skóry głowy. Jednak z drugiej strony nie jestem pewna, czy jest wart swojej ceny (w sklepie Locri aktualnie 31,40 zł + wysyłka). Nie uważam, żeby w jakiś konkretny sposób wpłynął na stan moich włosów - teoretycznie to nie należy do szamponu ale producent wmawia nam coś innego :P  Powiem tak: cieszę się, że go dostałam ale gdyby miało mnie to ominąć, to znając już trochę jego działanie wcale bym się nie załamała ;)

Znacie firmę Dr.Organic? Miałyście od nich jakieś kosmetyki? :)

piątek, 27 września 2013

Kosmetyczna rozpusta cz.2

Tak jak obiecałam, pokażę Wam dzisiaj pozostałe produkty, które zakupiłam w ataku rozrzutności trochę ponad tydzień temu ;) Nie zostało tego dużo i od razu przepraszam Was za jakość zdjęć - oddalenie od domu oznacza brak aparatu z prawdziwego zdarzenia :/ Ratuje mnie komórka mojego lubego, a za niedługo będę miała własnego smartfona - powinien robić przyzwoite zdjęcia. Tymczasem wybaczcie, że wygląda to jak wygląda.

Ponieważ moja dwufazówka Bawełna od Bielendy jest na wykończeniu, nabyłam dla odmiany wersję Awokado do oczu wrażliwych - jestem ciekawa czy będzie lepsza od koleżanki. No i nie ukrywam - skusił mnie ten kolorek i fakt, że zmienili opakowanie na takie z "pstryczkiem" :D

Maseczka jajeczna Joanny to produkt sprawdzony - bardzo ją lubię i używam jako odżywkę :) W Warszawie można ją bez problemu nabyć w każdej mniejszej drogerii, toteż nabyłam :)

Na eliksir wygładzająco-nawilżający Argan, makadamia i kokos od Biovaxu miałam ochotę już dawno - zniechęcała mnie jedynie cena (ok. 30 zł za 50 ml). Długo czatowałam na jakąś promocję i w końcu się doczekałam - "wyrwałam" go w SuperPharm za jakieś 17 zł :)

A tutaj moje szaleństwo cieniowe - wszystko przez promocję w internetowym sklepiku Hean. Gdy ogłosili weekend darmowej wysyłki, wiedziałam, że już przepadłam :P Natychmiast kliknęłam poczwórne cienie do powiek High Definition w wersji 403 Orchidea Flowers. Zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia - kolory są bardzo żywe, fantastycznie skomponowane i silnie napigmentowane. Zdjęcie nie oddaje ich piękna nawet w 0,5 % :P

Jak już klikałam, to sprawdziłam sobie promocje. No i w promocji były pojedyncze cienie metaliczne z linii Art - to zamówiłam sobie dwa, a co :P Od lewej nr 255 Metallic Liliac oraz nr 253 Metallic Rose. Nie umiem zdecydować, który mi się bardziej podoba - podobnie jak w przypadku paletki, tutaj również mamy wysokie nasycenie kolorów i solidną pigmentację :) Pozostaje pytanie kiedy ja to wszystko zużyję ;)

Na razie to koniec z zakupami (kogo ja chcę oszukać). Niestety (albo stety?) dla Was, kolejna paczka z Korei jest już w powietrzu, a dodatkowo udało mi się wygrać w pewnym konkursie pewne kosmetyki, które też Wam niedługo pokażę :) Pozdrawiam Was serdecznie!

poniedziałek, 23 września 2013

Mini-recka Tony Moly Expert Triple BB Cream

Dobry wieczór :) Witam Was ze stolicy - mojego nowego lokum od wczoraj :) Przeprowadzka była męcząca, ogarnianie mieszkania jeszcze bardziej - szorowanie, wycieranie, rozpakowywanie... Na szczęście sytuacja jest już mało wiele opanowana, a ja próbuję przyzwyczaić się do wszechobecnego tłumu, zgiełku i generalnie szybkiego tempa, w jakim żyje Warszawa. W międzyczasie podzielę się z Wami moimi wrażeniami na temat kolejnego kremu BB ;)

Dorwałam się do próbek - wreszcie. Miałam pewne problemy decyzyjne, od czego zacząć ale ostatecznie padło na Tony Moly Expert Triple BB Cream , który zainteresował mnie jakiś czas temu, a nie kupiłam go "w ciemno" tylko dlatego, że jest dosyć drogi. Na szczęście w moje łapki trafiły próbki :)

Tak wygląda pełnowymiarowe opakowanie kremu o pojemności 50 ml. Ta przyjemność kosztuje ok. 25 $ na ebay'u. Poniżej jedna z moich próbek.


Co twierdzi producent:

Tony Moly Expert Triple BB Cream SPF45 PA + + + to 3-funkcjonalny krem BB, który zapewnia rozjaśnienie cery, pielęgnację zmarszczek oraz ochronę przed szkodliwym promieniowaniem UV.

Zwiera m.in. ekstrakty z czerwonego żeń-szenia i organiczny wyciąg z lawendy.

Co twierdzę ja:

Kremik ma niezbyt gęstą (ale też nie płynną), raczej lekką konsystencję. Aplikacja nie jest zbyt trudna - ja wklepałam go palcami. Miejscami utworzył drobne smużki, które jednak dały się łatwo zlikwidować.
Krycie w skali 1-10 oceniłabym na 5. Ten krem nie ukryje bez pomocy korektora poważniejszych niedoskonałości, jednak na miejscowe przebarwienia i zaczerwienienia wystarczy. Można go nakładać warstwowo i w ten sposób nieco zwiększyć krycie. Kolor to jasny beż, raczej ciepły i bez różowego pigmentu (uff). Do mojej mega-bladej twarzy dopasował się bardzo przyzwoicie, bez efektu "odcięcia". Poniżej wstawiam zdjęcie w świetle dziennym.


Co jeszcze mogę o nim powiedzieć? Ładnie trzyma się buzi i nie ściera. Jest na tyle lekki, że nie czuć go na twarzy. Ma wysoki filtr, więc nie musimy obawiać się słońca. Pozwala zachować matową skórę, nie powoduje świecenia się. Natomiast nie spodobało mi się, że trochę podkreśla suche skórki

Nie jestem pewna, czy kupię pełnowymiarową wersję. Jest trochę drogi w porównaniu np. do Face Shopu czy SKIN79. Na pewno jego dużą zaletą jest naturalny kolor. Z drugiej strony bardzo nie lubię podreślania skórek, zwłaszcza obecnie (jestem w trakcie kuracji Epiduo i trafiają mi się przesuszenia). Tak więc na razie nie jestem w stanie się zdecydować, toteż zadowolę się próbkami, które mi zostały ;) 

Na koniec pokażę Wam, jak ten krem wypada kolorystycznie w porównaniu do innych BB, z jakimi miałam styczność. 


No tak :P Napaciałam sobie tych kremów i wiecie co mnie uderzyło? Że one wszystkie wyglądają bardzo podobnie na ręce! Natomiast na twarzy każdy z nich wygląda całkowicie inaczej, np. Snail robi się różowy a najciemniejszy tutaj Face Shop jaśnieje :P O ElishaCoy jeszcze Wam nie pisałam ale obiecuję poprawę - na razie zdradzę tylko, że ten krem ze swatcha jest dla mnie swego rodzaju fenomenem. Ale szczegóły kiedy indziej :)

Co sądzicie o tym kremie? Podoba się Wam? ;)

czwartek, 19 września 2013

Znani i lubiani: Mizon, Snail Recovery Gel Cream

Dzisiaj wypowiem się w końcu na temat bardzo popularnego wśród blogerek ślimaczego żelu Mizon :) Nie będę Was zanudzała opowieściami o dobroczynnym wpływie filtratu ze śluzu ślimaka, bo wydaje mi się, że napisano na ten temat już dosyć. Darujemy sobie też rozwlekły opis produktu, bo mogę się założyć, że większość z Was go przynajmniej kojarzy ;) A więc krótko i na temat:


Opakowanie jest, jak widać, w formie różowej tubki o pojemności 45 ml. Ładne, poręczne i estetyczne. 
Żel jest przeźroczysty i dosyć gęsty, przy okazji bardzo wydajny - jak to żel :) Zawiera 74% ekstraktu ze śluzu ślimaka, adenozynę oraz kwas hialuronowy (a więc same dobroci). Zapachu brak.

Co ma żel ma "robić" wg producenta i czy u mnie to "robi":

  • wspomaga walkę z niedoskonałościami ---> W PEWNYM STOPNIU. Nie uważam, żeby w widoczny sposób zwalczał pryszcze ale w moim przypadku nie powoduje pogorszenia cery. Przyczynia się do szybszego gojenia skóry, więc w jakiś sposób na pewno pomaga walczyć z problematyczną cerą.
  • spłyca zmarszczki ------------------------> TAKTo największa korzyść, jaką przyniósł mi ten żel - moja odwieczna zmarszczka mimiczna przy ustach znacznie się spłyciła! To samo z bruzdami na czole, które są wyraźnie wygładzone. Jestem tym faktem zachwycona :)
  • zwęża pory ------------------------------> TAKMam z natury widoczne pory, których po prostu nie da się całkowicie "zamknąć", jednak ten żel znacząco redukuje ich rozmiar :)
  • nawilża skórę ----------------------------> ZBYT SŁABO. W tym jednym wypadku żel jest dla mnie za słaby - muszę wspomagać się czymś jeszcze, żeby nie mieć suchych skórek na buzi.
  • poprawia elastyczność skóry ------------>TAKI to zdecydowanie :) Podczas systematycznego używania skóra jest w widocznie lepszej formie :)

Jak widać, żel wychodzi obronną ręką z "testu obietnic" ;) Trzeba podkreślić, że ma jeszcze jedną zaletę: jest bardzo tani. Na ebay'u można go kupić za niecałe 6$ co wg mnie jest naprawdę niską kwotą za kosmetyk tak dobrej jakości. Z tej serii do kupienia jest jeszcze krem na dzień, ampułka i krem pod oczy. Osobiście posiadam ampułkę, o której napiszę przy następnej okazji ;)

Która używa/ła tego żelu? :)

poniedziałek, 16 września 2013

Kosmetyczna rozpusta cz. 1

Witam serdecznie w ten "uroczy" dzień spomiędzy chusteczek - ewidentnie zaczął się dla mnie sezon na przeziębienia :P Dopadł mnie katarek, więc siedzę w domu i staram się wszelkimi sposobami doprowadzić do porządku. Ale nie o tym chcę pisać ;)
W poprzednim poście napomknęłam o sporych (jak na mnie) zakupach i obiecałam, że pokażę nabytki. Zrobię to w 2 etapach, gdyż nie mam wszystkich nowych kosmetyków pod ręką - część z nich została już w Warszawie. Dzisiaj pochwalę się tymi, które mam na miejscu.

Pocieszcie mnie, że Wy też macie takie napady rozrzutności :/ Oczywiście niektóre z Was pewnie machną ręką, że "to jest nic" ale muszę się przyznać, że ja widzę wyraźnie po swojej szafce, że trochę przeginam. Jednak to nadal za mało, żeby mnie powstrzymać :P Niemniej, spróbuję w miarę logicznie uzasadnić każdy z zakupów.

Te dwa produkty przyleciały do mnie z Korei (a jakże). Urocze jabłuszko Tony Moly skrywa w sobie peeling enzymatyczny (Appletox Smooth Massage Peeling Cream). Powód zakupu: kończy mi się peeling mechaniczny Ziaji i chcę dla odmiany spróbować enzymatycznego.
Fioletowa buteleczka to One-Step BB Cleanser bardzo lubianej przeze mnie firmy The Face Shop. Powód zakupu: używam obecnie już tylko kremów BB, które wymagają dokładnego zmywania. Myjadło Face Shopu jest przeznaczone specjalnie do tego celu i ma bardzo dobre recenzje w necie.

Tutaj mamy tzw. wspomagacze oczyszczania twarzy ;) Po lewej mój nowy konjac z białą glinką od Misshy. Powód zakupu: zastąpi starą gąbeczkę, która się zużyła. Tym razem wybrałam inną wersję, jestem ciekawa czy będzie jakaś różnica pomiędzy nimi.
Szczoteczkę do twarzy For Your Beauty wypatrzyłam na promocji w warszawskim Rossmanie. Powód zakupu: naczytałam się o niej wiele dobrego. Jako maniaczka dokładnego oczyszczania twarzy (przy mojej cerze mieszanej ze skłonnością do niedoskonałości jest to kluczowa sprawa) nie mogłam odpuścić i w pewnym sensie byłam na nią "skazana" :P

Cukrowy peeling kozie mleko & lychee od Organique miałam okazję testować jakiś czas temu. Próbka starczyła mi na kilka użyć, w trakcie których zapragnęłam pełnowymiarowego opakowania. Zwlekałam z zakupem, bo ten peeling jest niestety dość drogi (przeszło 60 zł za 200 ml). Powód zakupu: primo, mój Bloom Essence jest na wykończeniu. Secundo, uwielbiam Organique :P
Mydełko glicerynowe o zapachu cytrynowym dostałam w prezencie "za pieczątki" - zostawiam na tyle dużo pieniędzy na stoisku Organique, że zasłużyłam na "dodatek od firmy" :P Najprawdopodobniej je komuś sprezentuję :)
Szampon nawilżający do włosów Alterra z granatem i aloesem to sprawdzony produkt - to już 3-cia kupiona przeze mnie butelka. Powód zakupu: szampon będzie mi służył w domu podczas weekendowych odwiedzin i dłuższych pobytów, np. z okazji świąt.

Tutaj celowym zakupem był tylko róż od Bell (nr 051). Powód zakupu: chęć "spróbowania" i oswojenia się z różem - to mój pierwszy ;)
Maseczka z aloesem od Vanedo i ta sterta próbek to standardowe gifty od mojego koreańskiego sprzedawcy ;) 4 x krem BB (2 x Skin79, Tony Moly i Skinfood) i jakiś lotion ;) Muszę się raz w sobie zebrać i potestować to wszystko, to powstawiam Wam mini-recki i swatche :)

Dotrwałyście do końca? :) Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam :) 

piątek, 13 września 2013

Spóźnione mini-denko sierpniowe

Hej :) Jest tu jeszcze ktoś? ^^" Znowu przepadłam bez wieści, a tutaj już wrzesień w pełni... Ale co zrobić - za chwilę czeka mnie przeprowadzka do Warszawy, w której zresztą spędziłam ostatnie dwa tygodnie. Korzystałam z pozostałych mi chwil wakacji i starałam się ograniczać posiedzenia przy komputerze, na czym automatycznie ucierpiał blog...

Dzisiaj pokażę Wam szybko moje sierpniowe zużycia - niestety bardzo niewielkie :/ Zastanawiałam się, czy nie poczekać do końca miesiąca i nie zrobić podwójnego denka ale uznałam, że przewożenie pustych opakowań nie ma sensu. Dlatego proszę o zrozumienie ;)

Od lewej:

  • Fitomed, oczyszczający tonik ziołowy do cery tłustej i trądzikowej - jeden z lepszych, jakie używałam. Po raz drugi pojawia się w denku blogowym i zapewnie na tym się nie skończy ;) Kupię ponownie.
  • Pervoe Reshenie, rosyjski balsam babci Agafii na kwiatowym propolisie - bardzo przyzwoita odżywka. Recenzję można przeczytać TUTAJ. Bardzo możliwe, że kupię ponownie.
  • Love2MIX Organic, szampon nawilżający z ekstraktem z jagód acai i proteinami perły - pisałam o nim niedawno TUTAJ. Ze względu na nieco zbyt gęstą konsystencję nie wiem, czy kupię ponownie. Zapewne raczej wybiorę inną wersję z tej samej serii ;)
  • The Face Shop, Clean Face Oil Free BB Cream - od kilku miesięcy mój absolutny hit! Na dobre wyparł podkłady i w zasadzie używam już tylko jego. Szczegółowa recenzja i swatche są TUTAJ. A ja już kupiłam i na pewno znowu w przyszłości kupię ponownie.
  • Missha, Bamboo Charcoal Konjac Soft Jelly Cleansing Puff - w skrócie po prostu konjac. Dla niezorientowanych - ta zabawna gąbeczka służy do oczyszczania/mycia twarzy ;) Wspomagałam się nią przez +/- 3 miesiące i jestem bardzo zadowolona :) Zakupiłam już kolejny egzemplarz :)
Same widzicie - bardzo mało zużyłam. Niedobrze, bo półki mam pełne i wciąż przybywa nowych produktów :P Chciałam w tej notce pokazać Wam od razu nowości, ale jest tego trochę za dużo - poświęcę tej kwestii następny post. Tymczasem przepraszam Was serdecznie za przerwę w blogowaniu i mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone ;)