sobota, 5 kwietnia 2014

Wyzwanie NN - tydzień #2 (cz.1)

I znowu sobota zamiast piątku - możliwe, że to przesunięcie już się utrzyma do końca wyzwania, bo zwyczajnie w sobotę mam więcej czasu żeby ogarnąć post ;P

W zeszłym tygodniu pokazywałam Wam, jak walczę z blackheads przy użyciu maseczki typu peel-off. W tym tygodniu skupiłam się na plastrach - czy okazały się lepsze?


Używam takich plasterków, jak ten ze zdjęcia powyżej - marki Luke. Oprócz nich stosuję też plastry z The Face Shop ale o nich napiszę w osobnym poście, jakoś w tygodniu (jeżeli zechcecie). Dzisiejsze zdjęciowe step-by-step zostało wykonane na przykładzie plastra Luke.

Większość z Was na pewno wie, jak to działa ale i tak szybko opiszę całą procedurę ;) Zanim w ogóle otworzę opakowanie z plastrem, zaczynam od otwarcia porów - w tym celu funduję sobie ok. 10 minut rumiankowej "sauny".


Gdy już twarz ocieka mi skroploną parą, a pory są rozszerzone, mogę sięgnąć po plaster.


Jak widać, jest przyklejony do przeźroczystej folii. Ten konkretny plaster ma całkiem fajny kształt - dość dobrze pasuje do mojego europejskiego nochala ;P Zanim odkleimy go od folii, trzeba zmoczyć nos ALBO od razu odkleić plaster i zmoczyć go jakimś psikaczem (jak na obrazku). Ja wolę pierwszą opcję. Gdy nos jest mokry, ostrożnie naklejam plaster.

Trzeba to robić uważnie - pod plastrem nie może zostać powietrze, bo będzie nam odstawał i nic nie zdziała. Ja zaczynam od przyłożenia plastra na środek nosa, a potem naciągam i "wciskam" skrzydełka. Na koniec wszystko mocno dociskam i przez chwilę przytrzymuję, żeby mieć pewność, że "klej" chwycił.

Z plastrem chodzę sobie przez ok. 20 minut - musi dobrze przyschnąć. Gdy czas minie, można oderwać - ja robię to dość szybkim ruchem. Trochę boli ale znacznie mniej niż w przypadku maseczki z The Face Shop.

Uwaga: poniższe zdjęcia są trochę obrzydliwe, celowo dałam mniejsze miniaturki.



Trochę podkręciłam kontrast, żeby było lepiej widać. Plaster sporo wyciągnął - można to zaobserwować zwłaszcza na ostatnim zdjęciu. Muszę przyznać, że w przypadku tych konkretnych plastrów podobny rezultat mam przy każdym użyciu - być może wynika to z tego "przyjaznego kształtu" i prościej mi poprawnie je naklejać. W każdym razie efekty są dla mnie zadowalające :)

Dodam jeszcze tylko, że po zerwaniu plastra trzeba zmyć resztki "kleju" z nosa (najlepiej chłodną wodą, żeby zamknąć pory) i stonizować skórę

Używacie plastrów, macie jakieś ulubione marki? Chętnie skorzystam z ewentualnych rekomendacji :) I dajcie znać, czy chcecie dla porównania taki post ilustrujący działanie plasterków z The Face Shop ;d

3 komentarze:

  1. Bardzo lubię płatki Beauty Formulas z aktywnym węglem i widzę, że działają równie dobrze co Twoje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jednak nie jestem do końca przekonana do plastrów, wolę peeling :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Efekty są świetne! Czekam z niecierpliwością na recenzję The Face Shop, ciekawa jestem które są skuteczniejsze :)

    OdpowiedzUsuń