sobota, 24 maja 2014

Wyzwanie NN, po 4 tygodniach - podsumowanie


Hej hej, pozdrawiam ze swojego dusznego lokum! Wreszcie nadszedł czas na podsumowanie moich 4-tygodniowych (z przerwą na chorobę) zmagań z nakrapianym nosem. Zdaję sobie sprawę, że cała sprawa baaaardzo się przeciągnęła w czasie, ale niestety - choroba, wyjazdy i teraz zaliczenia na uczelni - wszystko to skutecznie utrudniło mi działalność kosmetyczno-blogową. Mam nadzieję, że wybaczycie. Przejdźmy do podsumowania.

Jak zapewne świetnie pamiętacie, skupiłam się na wykorzystywaniu różnych kosmetyków mniej lub bardziej dedykowanych walce z blackheads. Przypomnijmy, że były to:

* Maseczka z The Face Shop [klik] - Działanie typowo z gatunku "zależy, jak leży". Raz daje świetny efekt - raz żadnego. Plusem jest duża wydajność i wygoda stosowania.

* Plastry na nos; Luke [klik] oraz ponownie The Face Shop [klik] - pierwsze z nich okazały się być dużo bardziej efektywne. Całkiem niezła metoda na miejscowe zmniejszenie ilości "nieprzyjaciół" na nosie ale wymagająca pewnej wprawy i precyzji; drobny błąd przy aplikacji i efekty są mizerne.

* Maseczka Holika Holika, z linii Medi Medi [klik] - okazała się słabą bronią przeciwko blackheads ale ujawniła szereg innych, wspaniałych właściwości toteż jej regularne stosowanie "weszło mi w krew".

* Dziwaczny zestaw Pig Nose 3 Step Kit od Holika Holika [klik] - największe zaskoczenie mojego wyzwania. Okazał się być zadziwiająco skutecznym, ale niestety jednorazowym orężem. Zostanie zakupiony ponownie w większej ilości.

EFEKTY?

Może Was zaskoczę, ale za mój najważniejszy "efekt" i "sukces" tej akcji uważam wdrożenie się do większej dbałości o problematyczną skórę na nosie. Zanim wymyśliłam sobie to wyzwanie, nie poświęcałam temu zagadnieniu zbyt wiele czasu. Teraz po prostu przyzwyczaiłam się do wykonywania pewnej ilości zabiegów specjalnie "na nos" ;) Myślę, że w dalszej przyszłości to może zaprocentować.

Ale oczywiście wiem, że czekacie na coś innego ;) No dobrze, czy na moim nosie coś się zmieniło?
Ja sądzę, że TAK. "Wróg" nadal istnieje ALE kropki stały się mniej widoczne i jest ich nieco mniej. Same oceńcie.


PRZED
PO
Oczywiście zdjęcia różnią się jakością, ale w obu podkręciłam kontrast i wydaje mi się, że pewna różnica jest widoczna. Wiadomo, nie jest to efekt "wow" i w żadnym razie nie powala na kolana ale mimo wszystko cieszę się, że cokolwiek "drgnęło".

Wniosek? Blackheads wymagają ciągłego, cierpliwego zwalczania. Miesiąc to zdecydowanie za mało, ale to dobry początek :)

Tym akcentem zamykam wyzwanie NN i już na dniach blog powróci do normalnego trybu. Nagromadziłam nieco fotek i kilka recenzji wręcz prosi się o napisanie. Zdradzę, że pierwsza z nich najprawdopodobniej będzie związana z włosomaniactwem ;d

Czekam na Wasze głosy :) Czy podobało Wam się takie wyzwanie? 

poniedziałek, 12 maja 2014

Wyzwanie NN, tydzień #4 - Holika Holika, Pig Nose Clear Blackheads 3-step Kit

Hej :) Minął 4-ty tydzień mojej walki z nakrapianym nosem. Już wkrótce pojawi się podsumowanie, a dzisiaj w ramach 4-tego tygodnia chcę Wam pokazać kolejny "zestaw" do oczyszczania nosa z Korei, tym razem jednorazowy. Tak wygląda Holika Holika Pig Nose Clear Blackheads 3-step Kit:


Mamy tutaj 3 saszetki, każda z nich to jeden krok na drodze do czystego nosa (wg producenta). Kupiłam to kiedyś z ciekawości, bo brakowało mi paru $ do darmowego trackingu. Taki jednorazowy zestaw kosztuje ok. 3,5 $ na ebay'u.


Instrukcja jest niestety cała w "krzaczkach", na szczęście są grafiki, które objaśniają co po kolei należy zrobić. Ewentualne szczegóły można sobie wygooglować.

Krok 1 to otworzenie porów 

W szarej saszetce znajduje się materiałowy "plaster" nasączony jakąś mazią, który należy sobie położyć na nosie i zostawić na 15-20 minut.

Krok 2 to oczyszczenie 

Różowa saszetka zawiera taki "typowy" plaster do mechanicznego usuwania blackheads. Należy ostrożnie zwilżyć nos wodą i nakleić sobie to na nos. Odczekać 10-15 minut i zerwać.


Krok 3 to zamknięcie porów

To tego celu posłuży żelowa nakładka na nos, którą znajdziemy w ostatniej, zielonej saszetce. Jest nasączona jakimś płynem, który chłodzi i ma za zadanie zamknąć pory. Trzymać na nosie to można chyba wedle uznania, gdyż brak zaleceń w tej kwestii na opakowaniu.


Poniżej wszystkie 3 kroki na moim nosie, ta-da!


Moje wrażenia i rezultat

Byłam do tego zestawu nastawiona raczej sceptycznie, podeszłam do tego jak do ciekawostki. Bardzo zdziwiłam się po zdjęciu pierwszego plasterka (tego otwierające pory) - on nie tylko otworzył pory. On sprawił, że zaskórniki dosłownie wystawały (fuj, wiem) ze skóry! Pierwszy raz widziałam coś takiego, tak jakby blackheads zostały częściowo "wyciągnięte" ze swoich zagłębień. Trochę żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia (chociaż może i lepiej, bo to jednak ohydne). W każdym razie ten widok obudził we mnie nadzieję, że może plaster nr 2 coś-niecoś wyciągnie. Przykleił się całkiem sprawnie. No i zobaczcie ile wyciągnął! (ostrzegam, to dosyć obrzydliwe).


Jakość zdjęcia nie powala, ale podkręciłam kontrast i jak sobie powiększycie to zobaczycie bez trudu - cały plaster jest pokryty "śmieciami" z mojej skóry na nosie O_o Tak dużo nie "wyciągnął" mi jeszcze żaden plaster!

Jeśli chodzi o tę żelową nakładkę, to jest ona wg mnie zbędna - potrzymałam ją na nosie z 10 minut i poza schłodzeniem nic mi nie uczyniła, pory wcale nie zostały jakoś super zwężone. Lepszy rezultat w tym względzie daje mi zimna woda + tonik. 

Podsumowując: naprawdę nie sądziłam, że to napiszę ale jestem na TAK! 2 pierwsze kroki są naprawdę interesujące - nie wiem, czy za każdym razem daje to taki efekt ale tym razem byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona. Sądzę, że jeszcze sobie zamówię ten zestaw i może nawet zainteresuję się innymi produktami z linii Pig Nose.

Co sądzicie? Spotkałyście się kiedyś z czymś o podobnym działaniu?

środa, 7 maja 2014

Szybkie denko kwietniowe + kilka nowości z maja


Hej :) Dzisiaj już 7, więc najwyższa pora na denko - w tym miesiącu baaardzo małe. Aż mi wstyd po prostu... To chyba jakieś moje podświadome skąpstwo/oszczędność daje o sobie znać, że tak powoli idzie mi zużywanie kosmetyków. Same zobaczcie:

Jakość okropna, przepraszam - był wyjątkowo ponury dzień.
Od lewej:
  • Dr. Organic, Royal Jelly Shampoo - jeszcze Wam o nim nie pisałam, ale zdjęcia mam na dysku więc osobna notka na pewno się pojawi. Na razie napiszę tylko, że mile mnie zaskoczył :) W miarę możliwości, do powtórki.
  • Ziaja, Intima, płyn do higieny intymnej - taki standard, kolejne opakowanie już stoi na półce.
  • Eveline, delikatny dwufazowy płyn do demakijażu oczu - był w zestawie, który dostałam na Gwiazdkę. Bardzo w porządku, ale nie widziałam go w regularnej sprzedaży. Jeśli się kiedyś na niego natknę, to kupię ponownie.
  • Holika Holika, Oil Queen, Cotton Powder - pisałam o nim niemal dokładnie rok temu TUTAJ. Jak widać, ładnie mi posłużył :) Pudełeczko zostaje ze mną na drobiazgi, a sam puder chętnie kiedyś kupię ponownie.
No tak, zaledwie tyle zeszło. A żeby zaprzeczyć sama sobie (bo gdzieś wyżej pisałam o oszczędności), pokażę Wam teraz zawartość dzisiejszej paczki, którą odebrałam na poczcie :P


Taaak, to znowu zagraniczna przesyłka! Uwielbiam fakt, że zakupy w dzisiejszym świecie nie znają granic. Mniej uwielbiam Pocztę Polską, która po raz kolejny mi podpadła - wczoraj byłam cały dzień w domu, a i tak dostałam awizo. Szkoda słów, lepiej pozacieszać z nowości.

Peeling do stóp, po którym ma mi zleźć cały niepotrzebny, brzydki i zrogowaciały naskórek - jestem bardzo ciekawa, czy to podziała, bo opinie w sieci można znaleźć przeróżne. Jedni chwalą i pokazują zdjęcia, inni narzekają, że nic to nie dało. Wypróbuję na sobie i też się wypowiem, a co :P Wybrałam zestaw Holika Holika Baby Silky Foot One Shoot Peeling - bo lubię HH i miały niezłą cenę.


Mój ukochany krem BB - Mizon Snail Repair Blemish Balm. Od miesięcy jest na mojej twarzy codziennie i jeszcze mi się nie znudził. Muszę się zebrać i w końcu zrobić o nim osobną notkę.

Mizon, Hyaluronic, Ultra Suboon Cream - mój nowy krem-żel na dzień. Kupiłam, bo go chwalą, a mi się Snail właśnie kończy. Tak dla odmiany ;)


Oto mroczny obiekt pożądania - Honey Sleeping Pack (Blueberry) znowu od Holika Holika. Pragnęłam tego kosmetyku od wielu miesięcy ale jakoś zawsze było coś pilniejszego do kupienia. W końcu się zdecydowałam i nabyłam. Po długich namysłach wzięłam wersję Blueberry, bo jest dedykowana mojemu typowi cery.


A te maseczki dostałam jako gratis. Marka FoodAholic nic mi nie mówi ale opakowanie wygląda zacnie :P

To tyle na dzisiaj :) Coś Wam wpadło w oko? A może macie któryś z tych kosmetyków?

sobota, 3 maja 2014

Wyzwanie NN, tydzień #3 - Holika Holika, Medi Medi Magnesium Pack

Hej wszystkim :) Minął kolejny tydzień podczas którego zmagałam się na różne sposoby z moim nakrapianym nosem. W ramach tego podsumowania chcę Wam pokazać maseczkę, która z definicji powinna być pomocna przy oczyszczaniu porów - Medi Medi Magnesium Pack marki Holika Holika.


Opis producenta

Oczyszczająca maseczka do skóry tłustej i trądzikowej, złuszcza naskórek i absorbuje nadmiar łoju poprawiajac wyglad i kondycję problematycznej cery. Maseczka jest bogata w związki magnezu pochodzące z pyłu wulkanicznego dzięki czemu świetnie oczyszcza skórę, odblokowuje pory i niweluje zaskórniki. Ma działanie przeciwbakteryjne. Tłusta skóra staje się bardziej matowa i mniej się świeci. Maseczka pomaga również zredukować miejscowe niedoskonałości cery.

Główne składniki

- Pył wulkaniczny bogaty w magnez (Volcanic Ash Extract) - Reguluje wydzielanie łoju, posiada działanie przeciwzapalne
- Biała glinka Kaolin -Ściąga pory i absorbuje nadmiar sebum, wygładza i łagodzi podrażnienia oraz poprawia koloryt skóry
- Multiflora Fruit Extract - działanie łagodzące*

*opis ze strony http://www.myasia.pl/




Opakowanie zawiera 70 ml maseczki w cenie ok. 10-12 $ (w zależności od sprzedawcy). Pojemniczek jest plastikowy i praktyczny, ze szczelnym zamknięciem na zakrętkę. Produkt zabezpiecza dodatkowo plastikowa membranka.


Jak widać na zdjęciu, maseczka ma szarawy kolor - jest gęsta, o zbitej konsystencji. Widoczny w moim opakowaniu ubytek to rezultat kilku miesięcy stosowania - już teraz mogę więc zapewnić, że produkt jest bardzo wydajny. W chwili otwarcia maseczka prawie wylewała się ze słoiczka, było jej napakowane naprawdę po brzegi

Sposób użycia jest standardowy: nakładamy na oczyszczoną buzię, zostawiamy na 15 minut i spłukujemy letnią wodą. Producent zaleca stosować ją max. 2 razy w tygodniu - ja zwykle robię to 1 raz, ale ostatnio na potrzeby wyzwania zwiększyłam częstotliwość do rekomendowanych 2 aplikacji. 

Od razu przyznaję się bez bicia, że bardzo lubię ten produkt. W przypadku mojej mieszanej cery ta maseczka widocznie ogranicza świecenie się strefy T i zwęża pory. Jednak najbardziej lubię ją za natychmiastowy efekt znacznego rozjaśnienia twarzy - redukuje wszelkie zaczerwienienia, koi podrażenienia i "wycisza" niedoskonałości. Oczywiście taki efekt nie utrzymuje się wiecznie ale jest to świetna pomoc doraźna w nagłych wypadkach :) 

Oceniając ją jako produkt typowo do oczyszczania porów muszę przyznać, że wg mnie to nie jest jej "najmocniejsza strona". Owszem, pory są zwężone ale ja widocznego oczyszczenia nie odnotowuję na swojej buzi. Odświeżenie - tak. Minusem dla niektórych może być pewien problem ze zmywaniem - trzeba to robić dokładnie, bo maseczka "trzyma się" skóry i na pewno nie spłucze jej sam strumień wody bez pomocy rąk. 

Ktoś z Was zna tę albo podobną maseczkę? Jakie macie sprawdzone maseczki oczyszczające? 

P.S. Zmieniłam nieco szablon bloga na bardziej infantylno-kosmetyczny - co sądzicie? :P