wtorek, 8 października 2013

Mistrz kamuflarzu - Tony Moly Baby Doll Pot Concealer #1

Witam Was w ten sympatyczny jesienny wieczór. Sympatyczny, bo jest jeszcze całkiem ciepło :) Ale i tak spędzam go z zieloną herbatą, tartą gruszkową (w sumie już zjadłam) i maską na włosach. Taki drobny akt dobroci wobec moich włosów ;) Ale nie o masce chcę dzisiaj pisać.

Przyleciał do mnie ładnych kilka miesięcy temu i natychmiast podbił moje serce. Nadeszła pora, by zaprezentować mojego niekwestionowanego ulubieńca. Szanowne Panie - oto Tony Moly Baby Doll Pot Concealer #1.

Opis producenta

Korektor zapewnia naturalne, długotrwałe i zarazem perfekcyjne krycie. Hypoalergiczny. Korektor absorbuje nadmiar sebum i utrzymuje się na twarzy przez wiele godzin.

Jak widać, producent jest raczej oszczędny w słowach i ogranicza się do podstawowych informacji. I słusznie, bo nie ma co się wiele rozwodzić nad tym maleństwem - trzeba po prostu wypróbować jego możliwości :)


Moja opinia

Jak się na pewno zorientowałyście, korektor mnie zachwycił. Ale postaram się powściągnąć swój entuzjazm i rzetelnie Wam go opisać. A więc... :)
Opakowanie - małe, okrągłe pudełeczko z grubego, przeźroczystego plastiku z białą nakrętką. Korektor dodatkowo zabezpiecza plastikowa membranka (jak w większości kosmetyków Tony Moly). Pojemność to zaledwie i aż 4 g :)


Konsystencja jest zbita - korektor przypomina gęstą pastę. Należy nabrać niewielką ilość na palec i ostrożnie wklepać w wybrane miejsce. Można go nakładać warstwowo. Sposób aplikacji nie jest zbyt higieniczny - przyznaję ale jednocześnie nie bardzo wiem, jak miałaby ona inaczej wyglądać biorąc pod uwagę gęstość tego produktu. A przecież zawsze można (a nawet trzeba) umyć łapy zanim się weźmiemy do malowania ;)


Kolorek - Baby Doll występuje w dwóch odcieniach: #1 Light beige oraz #2 Natural beige. Jako osoba bladolica posiadam oczywiście jaśniejszą wersję. Nie widziałam na żywo drugiego odcienia ale oceniając po zdjęciach, różnica nie wydaje się zbyt drastyczna.
#1 to ładny, ciepły beż z żółtymi tonami. Zero różu i ziemistości! Fantastycznie wtapia się w makijaż - używałam go zarówno z kremami BB jak i podkładem - w obydwu przypadkach świetnie współpracuje i umiejętnie wklepany, ani trochę się nie odcina

Największa zaleta? Obłędne krycie. To wręcz czysty pigment - nie spotkałam się jeszcze z tak skutecznym korektorem, a uwierzcie, że przez lata walki z trądzikiem młodzieńczym, a potem hormonalnym, ratowałam się najróżniejszymi specyfikami tego typu. Baby Doll bije wszystkie na głowę! Potrafi ukryć uparte zaczerwienienia i znacząco zredukować widoczność brzydkich wyprysków. Dla mnie, której zdarza się przebudzić rano z istnym "bałaganem" na twarzy, jest to prawdziwe wybawienie.

Poniższe zdjęcie miało w założeniu zaprezentować moc krycia na skórze - po lewej widać "nagie" znamiona, po prawej "skorygowane" koretorem (oczywiście nie robię takich głupot, to tylko "próba siły" korektora ;)). Przepraszam Was za różnicę w oświetleniu :/ Wydaje mi się jednak, że widać to, co trzeba. Ciemne pieprzyki zostały znacząco "zakryte".

Pozostaje jeszcze jedna kwestia - krycie cieni pod oczami. Tutaj mam pewne wątpliwości. Czasami rzeczywiście używam Baby Doll w tym celu, delikatnie wklepując go pod oczy. Dzięki silnemu kryciu dość znacząco rozjaśnia spojrzenie ALE po jakimś czasie potrafi nieco włazić w zmarszczki - najprawdopodobniej jest po prostu za gęsty, żeby całkowicie sprawdzić się w takiej roli. Niemniej zrobiłam dla Was odpowiednie zdjęcie. Po lewej "nagie" oko, po prawej z korektorem.


Co jeszcze mogę napisać? Cena jest moim zdaniem niska - można go kupić już za niecałe 5$. Nie uczulił mnie ani nie podrażnił. Jest bardzo trwały - nie należy się obawiać, że zniknie w ciągu dnia. Jeśli chodzi o wydajność, to jest ogromna - używam go codziennie od kwietnia, a nie zużyłam jeszcze nawet połowy :) Ale i tak mam już w szafce drugie opakowanie tak na wszelki wypadek :P

W tym momencie chyba pora zakończyć - same widzicie, zakochałam się po prostu :P Nie uważam jednak, żebym w którymkolwiek punkcie tej recenzji przesadziła - to, co napisałam to w 100% moje odczucia. Po prostu ten produkt trafił idealnie w moje potrzeby ;) Tak w ogóle, to z linii Baby Doll mam jeszcze puder BB - ale o tym innym razem.

Znacie? Macie swoich maskujących ulubieńców? Podzielcie się opiniami :)

10 komentarzy:

  1. Ciekawy produkt :)
    Ja mam od przyjaciółki kawałek Skin Food Salmon Dark Circle Concealer i on chyba na podobnej zasadzie jest zrobiony, bo też go się wydłubuje ze słoiczka :) Na stosuję go tylko pod oczy, ale przez swoją troszeńkę tłustą formułę nie wchodzi w zmarszczki i łatwo się rozprowadza :)
    Ostatnio stosuję korektor z Collection 2000, ale już się kończy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skin Food jest bardzo popularny w sieci z tego, co zauważyłam :) Ogólnie to chyba większość koreańskich korektorów występuje w takiej formie mini-słoiczka ;) O Collection 2000 nie słyszałam, muszę się przyznać.

      Usuń
  2. Przestań kusić! :p
    Ja bardzo polubiłam korektor z P2, Skin79 teź nie był zły, ale ze względu na dostępność teraz używam Bell - nieźle się spisuje, chociaż początki była tragiczne i łzawe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Bell słyszałam i czytałam sporo dobrego :) Ogólnie chyba się przekonam do tej firmy - róż prasowany bardzo mnie zadowala :)

      Usuń
  3. efekt bardzo przyjemny, gdzie można go kupić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno na ebay.com, jak z dostępnością w polskich sklepach internetowych to szczerze mówiąc, nie sprawdzałam ;)

      Usuń
  4. Tego typu korektory nie mają dna :) Do tej pory nie byłam przekonana do korektorów w kremie, ale od czasu gdy mam Alverde powoli zaczynam je lubić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszy raz go widzę, ale bardzo mnie im zaciekawiłaś :) Muszę poszperać troszkę w necie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie miałam nie znam, ale z chęcią bym przetestowała z ciekawości jak by się sprawdził u mnie :)

    40 fanka wita i zaprasza do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja poki co mam korektor z Artdeco i chwalę sobie. Ten też niezły, 5 dolców to nie mająte:) A co do aplikacji, może żeby było higieniczniej to można pędzelkiem:)

    OdpowiedzUsuń