Co mówi producent:
Obecność Poliphenolu, który jest zawarty w czerwonym winie, przywraca skórze elastyczność i sprężystość sprawiając, że cera wygląda młodo i świeżo.
Maseczka ma właściwości peelingujące. Usuwa martwe komórki sprawiając, że powierzchnia skóry jest wyrównana i gładka.
Produkt odpowiedni do skóry pozbawionej jędrności, szarej, szorstkiej z licznymi zmarszczkami.*
*opis ze strony http://www.myasia.pl
Co mówię JA:
Kto miał do czynienia z Holika Holika, ten wie, że mają w większości przypadków przeurocze opakowania dla swoich produktów. Tutaj mamy więc małą beczułkę wina, w komplecie ze szpatułką ;) Opakowanie jest solidne, wieczko jest szczelne i na pewno nie odkręci się nam np. w torbie. Inna sprawa, że raczej nie miałoby się co wylać :P
Konsystencja jest bardzo ciekawa - to rodzaj gęstego, półprzeźroczystego żelu-galaretki. W opakowaniu jest w stanie skupionym - gładka tafla, którą pozostaje nienaruszona gdy obracamy beczułkę np. do góry dnem. Natomiast w kontakcie ze szpatułką/palcami bardzo łatwo się nabiera i jeszcze łatwiej wsmarowuje w twarz, "zamieniając się" w lekki żel. A najfajniejsze jest to, że ten zabawny twór niemal natychmiast powraca do pierwotnego stanu - podziobana szpatułką "galaretka" po chwili znowu jest jednolita.
Maseczka jest bardzo prosta w użyciu: nakładamy ją wieczorem na oczyszczoną skórę twarzy, zostawiamy na noc, a rano zmywamy letnią wodą. Ja robię to 1-2 razy w tygodniu, osobiście mi to wystarczy.
Produkt ma bardzo miły zapach winogron - nie czuć żadnej gorzkiej nuty (czego spodziewałam się widząc nazwę "red wine"). Jeżeli chodzi o działanie to na pewno świetnie nawilża - rano buzia jest mięciutka i gładziutka, suche skórki zlikwidowane/znacząco zredukowane (w przypadku poważniejszych przesuszeń potrzeba kilku użyć). Maska nie zapycha i nie pogarsza stanu cery - dla mnie bardzo ważna sprawa (mam cerę mieszaną). Czy wygładza zmarszczki? Na pewno są mniej widoczne, co zapewne jest spowodowane porządnym nawilżeniem skóry. Wydajność jest ogromna, co możecie zobaczyć na zdjęciach - tak wygląda mój pack po serii ok. 8 użyć. Praktycznie pełna beczułka :) Do pokrycia całej buzi wystarcza naprawdę maleńka ilość. Cena wydaje mi się przyzwoita - ok. 13-14 $ na ebayu.
Czy są jakieś wady? Czysto użytkowe, nie mające nic wspólnego z działaniem (które oceniam na 5+). Otóż maska z natury rzeczy nie wchłania się w 100% - na twarzy pozostaje rodzaj lekko lepiącej powłoczki. Niektórym może to przeszkadzać, ja się przyzwyczaiłam i już tego nie zauważam. Od razu zaznaczam, że nie brudzi pościeli! Drugim problemem może być fakt, że "galaretka" może nam łatwo spaść ze szpatułki/palca (mi raz wleciała za dekolt), bo niemal natychmiast powraca do stałego stanu skupienia. Trzeba uważnie aplikować :)
Jestem bardzo zadowolona z tego produktu i chętnie zakupię w przyszłości wersję White Wine (która ma za zadanie rozjaśniać skórę).
Używacie sleeping pack'ów? :)
Nie miałam styczności jeszcze z tą formułą, ale czaję się na nią :) Ta seria już kiedyś mnie zainteresowała, jak przeglądałam ebay'a :) Będę pamiętać o tej galaretce ^^
OdpowiedzUsuńŚmieszna taka ;) I działa fajnie, myślę, że warto spróbować choćby próbki :D
UsuńWow! Pierwszy raz widzę ten specyfik ;P Ale przyznam, że z chęcią bym wypróbowała. Super! Masz naprawdę fantastyczny blog i ciekawą treść :))
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
http://maryannfashionn.blogspot.com/
Buziaki ♥
Pierwszy raz widzę, ale opakowanie jest urocze!
OdpowiedzUsuńZgadzam się ^^ Mam zamiar je sobie potem wykorzystać na jakieś drobiazgi :D
UsuńNie używam tego typu kosmetyków na noc, bo z doświadczenia wiem, że to co zostawię na twarzy mnie od razu zapcha ;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś skuszę się na mniejszą ilość, chociaż obecnie kosmetyki azjatyckie mnie nie interesują. Jest tego tyle, ze ciężko wybrać odpowiedni dla siebie. I jeszcze skład z reguły jest opisany "krzakami", więc już w ogóle nie do ogarnięcia ;)
Co do składu, to zazwyczaj jest on też w wersji angielskiej, ale fakt - przeważnie są mega długie :P
UsuńTeż się zawsze obawiam zapchania, bo często mnie to spotyka ale akurat tutaj na szczęście nic takiego się nie stało ;)
Ta beczułka wygląda niezwykle intrygująco! Bardzo lubię maseczki stosowane na noc i w okresie zimowym bardzo często po nie sięgam. Mam wrażenie, że ich działanie jest dużo lepsze niż w przypadku 15 minutowych aplikacji. Za żelowymi konsystencja mi nie przepadam, ale ta galareta wygląda zabawnie ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, w końcu w nocy skóra najlepiej się regeneruje i intensywniej chłonie taki kosmetyk. Ta galaretka jest mega dziwaczna i śmieszna ;)
UsuńHoho nigdy się jeszcze z takim cudem nie spotkałam :)
OdpowiedzUsuńDużo różnych cudów czeka na odkrycie *_*
UsuńLubię takie 'egzotyczne' kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńJa też, zwłaszcza jak dobrze działają :3
UsuńWygląda intrygująco :)
OdpowiedzUsuńJejku, fajnie prezentuje się ta maseczka, pierwszy raz widzę taką galaretowata maseczkę :) Nie znam jeszcze kosmetyków Holika, ale coraz bardziej mnie zaczynają kusić, wiele pozytywnego o ich produktach czytałam :)
OdpowiedzUsuńJa też coraz bardziej lubię tę markę, bo dotychczas wszystkie zakupy były udane :)
Usuńale niesamowite cudo! poczynając od opakowania, poprzez rewelacyjną konsystencję, aż do świetnych efektów :)
OdpowiedzUsuńNie powiem, jestem zadowolona ^^
Usuńprzy tym jak jak bardzo się wiercę w nocy, to pewnie cała maseczka skończyłaby na poduszce;p
OdpowiedzUsuńTeż się bardzo wiercę, ale ona wchłania się na tyle dobrze, że nic się na poduszce nie odbija :)
UsuńUwielbiam sleeping packi, a ten zamówiłam wczoraj hihi :)
OdpowiedzUsuńW takim razie musisz dać znać, jak sprawdzi się u Ciebie :D
Usuńświetna galaretka! czytałam już o niej u kogoś i ten ktoś nie był zachwycony, więc odpuściłam zgłębianie tematu, ale jednak bardzo mnie nęci sama forma, no i jeszcze ta konsystencja ciekawa :D
OdpowiedzUsuńbałabym się mimo wszystko, że ufajdam całą poduszkę, bo jestem z tych, którzy śpią przez dużą część nocy na brzuchu – ręcznik pod głowę obowiązkowo!