wtorek, 25 czerwca 2013

Paczka z Korei ^^

Miałam się już nie odzywać aż do obrony, ale dzisiaj przyszła moja paczka z Korei i muszę się pochwalić nowymi nabytkami ^^  Krótko i treściwie:


Mizon Snail Repair Intensive Ampoule - czyli ślimacze serum do twarzy :3 Z tej serii mam już różowy żel ze ślimaczkiem, ale zachciało mi się czegoś mocniejszego.

Mizon Collagen Power Firming Eye Cream - pora zadbać trochę o skórę wokół oczu ;) Do kremu przymierzałam się już od jakiegoś czasu, w końcu podjęłam decyzję - oby trafną ;)

I próbki w gratisie :) Jak widać sama ElishaCoy - kremy BB i jakieś mazidło, które zidentyfikuję w wolniejszej chwili.

Tyle na dzisiaj, uciekam. Życzcie mi powodzenia na obronie w czwartek :3

wtorek, 18 czerwca 2013

Usprawiedliwienie

Wpadłam na moment wytłumaczyć się z mojej blogowej nieobecności, nad którą ubolewam :/ Niestety mam mnóstwo biegania przed obroną i całe dnie jestem poza domem, a wieczorem chce mi się już tylko spać. Jednak mam nadzieję, że stan ten potrwa jeszcze tylko przez niedługi czas i będę mogła odetchnąć ;) A potem znowu pisać o różnościach kosmetycznych i nie tylko ;)


P. S. Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i poszło kolejne zamówienie z Korei - tym razem 2 produkty Mizona: ślimakowe serum i krem pod oczy z kolagenem. Nie mogę się doczekać <3

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Z "jajecznej" serii Tony Moly - Egg Pore Blackhead Out Oil Gel & Egg Pore Real Egg Jelly

Witam po dłuższej przerwie :) Ostatni egzamin właśnie został napisany, a ja korzystam z chwili wytchnienia, żeby stworzyć nową notkę. Pomyślałam sobie, że warto zrecenzować dwa produkty z  dosyć popularnej w sieci serii do pielęgnacji cery (z naciskiem na nos) z rozszerzonymi porami i zaskórnikami made in Korea.


Tak wygląda cała kolekcja jajek Tony Moly. Od lewej: żel, maseczka, baza pod podkład + żel na dzień.

Na początku chciałam kupić WSZYSTKIE ale po namyśle stwierdziłam, że jajko nr 2 - maseczka na nos to przesada ;) Jajko nr 3 - baza pod podkład to nie moje klimaty, bo nie używam baz w ogóle, obawiając się dodatkowego zapychania cery silikonami.

Tada! A oto MOJE 2 z 4 jajeczek Tony Moly Egg Pore: Egg Pore Blackhead Out Oil Gel & Egg Pore Real Egg Jelly




Zwróćcie uwagę na prześmieszne rysuneczki z tyłu opakowania :D Najbardziej podoba mi się ten "błyszczący" nos ^^


Jajeczka kupiłam na ebayu za łączną cenę trochę ponad 20 $ - żel do mycia (jajko białe) kosztował jakieś 8-9 $,  żel do twarzy był nieco droższy - bodajże 12 $. Biorąc pod uwagę, jakie marże są naliczane za te jajka w naszych polskich drogeriach internetowych, to sporo zaoszczędziłam :)

Zacznijmy od  Egg Pore Blackhead Out Oil Gel:


Białe jajo zawiera 30 ml żelu, który wg producenta ma oczyszczać pory i likwidować zaskórniki, zwłaszcza te uporczywe "kropeczki" na nosie

Jajo po otwarciu wygląda tak:


Jak widać, dostępu do drogocennego żelu broni żółta membranka - dobre zabezpieczenie, dzięki temu nawet, jak jajko nam nieszczęśliwie spadnie na ziemię, to nic się nie wyleje :) 

Żel jest przeźroczysty, oleisty i zawiera trochę twardych, żółtych drobinek (które zapewne mają peelingować). Pachnie intensywnie i obłędnie, bardzo cytrusowo. Na opakowaniu jest informacja, że żel zmienia kolor z przeźroczystego na biały w wyniku kontaktu z sebum - od razu mówię, że to ściema, bo kolor istotnie zmienia, ale pod wpływem kontaktu z wodą :P 

Rozprowadza się trochę tępo (ta oleista konsystencja się ciągnie i maże), ale pieni się całkiem przyzwoicie. Co do oczyszczania... Zapomnijcie, że usunie Wam zaskórniki - zdecydowanie tego nie robi, a więc nie spełnia zasadniczej obietnicy producenta. W zasadzie nie ma większego wpływu na wągry, mój nos jest po nim tak samo "nakrapiany" jak i był :P Ale przynajmniej dobrze zmywa makijaż, w tym krem BB - pod tym względem jest super. Należy mu też przyznać, że nieco zwęża pory, aczkolwiek nie jakoś spektakularnie. 

Wydajność - czego oczekiwać po 30 ml... Szału nie robi. Używam tego jajka nieco ponad miesiąc i już końcóweczka. 

Ważna informacja: mnie ten żel nie zapchał ani mi nie zaszkodził, a takie skargi można znaleźć w internecie. Najwyraźniej zależy to od indywidualnej wrażliwości.


A teraz bardziej udany brat: Egg Pore Real Egg Jelly.


I w środku:

Zabezpieczenie identyczne, jak w przypadku żelu do twarzy. Tutaj producent dodaje jeszcze szpatułkę, którą można sobie pomieszać "białko z żółtkiem", jak ktoś chce sobie ułatwić :) 

Składnik przeźroczysty ma za zadanie przede wszystkim zwężać pory, natomiast żółty - odżywiać i nawilżać cerę. Należy nakładać oba według uznania, ja zwykle na większość twarzy aplikuję "białko", a "żółtko" idzie na strefy problematyczne ;)

Konsystencja - oczywiście żelowa i przez to produkt jest bardzo wydajny :) "Żółtko" jest trochę gęstsze i bardziej zbite. Zapach dużo delikatniejszy niż w jajku nr 1, ale równie przyjemny. Z działaniem jest dużo lepiej niż w przypadku żelu do twarzy :) 

Jajeczko nawilża, zwęża pory i wyraźnie matuje moją skłonną do świecenia twarz. Nie powoduje wysypów, moja cera je wyraźnie polubiła :) Wchłania się szybciutko, tworzy taką śliską powłoczkę na twarzy - bardzo fajnie nakłada się potem na to makijaż :) Wydajność jest naprawdę duża - używam ponad miesiąc i nawet 1/4 jeszcze nie zeszła ;) Bardzo mi się to podoba.

Jaka jest konkluzja?

O ile Egg Pore Blackhead Out Oil Gel to dla mnie strata czasu, bo naprawdę nic specjalnego nie robi, to za to Egg Pore Real Egg Jelly naprawdę miło mnie zaskoczyło :) Najwyraźniej nie dane mi jest pozbyć się "kropek" z nosa, ale za to mam naprawdę fajny żel do codziennej pielęgnacji twarzy ^^

Podobają się Wam te jajeczka? Jeżeli któraś z Was rozważałaby zakup i miałaby jakieś dodatkowe pytania, to piszcie na maila a postaram się pomóc :)

niedziela, 2 czerwca 2013

Tanie = dobre? Eyeliner od Wibo Lovely.

Wieczorową porą deszcz pada, a mi się zachciało napisać notkę ;) Ponieważ ostatnio miała miejsce mega wyprzedaż w Rossmanie (w której oczywiście musiałam wziąć udział) dzisiejsze "słów kilka" poświęcę jednemu z zakupionych produktów - eyelinerowi od Wibo Lovely.

Lubię eyelinery, a do tej pory używałam zawsze jednego i tego samego - czarnego od Oriflame. Od jakiegoś czasu "chciało" mi się innych kolorów, zwłaszcza brązowego. Buszując między półkami w oko wpadły mi eyelinery Lovely i przypomniało mi się, że sporo osób mi je polecało. No to złapałam ;)

Jak widać - opakowanie proste, skromne, troszkę tandetne. Ponieważ cena jest bardzo niska, to nie ma się co czepiać ;) Pędzelek dosyć giętki, ale całkiem wygodny.

Kolorek na ręce wygląda tak:

Moje wrażenia

Od razu zaznaczę: nie oczekiwałam wiele. Produkt jest bardzo tani, więc z góry założyłam, że może się okazać totalną porażką. Tymczasem nie jest tak źle ;) Pędzelek jest całkiem wygodny, trwałość mnie zadowala - trzyma się cały dzień bez rozmazywania. Wodoodporny nie jest i deszczu na pewno by nie przeżył ale poza tym ok. Sam eyeliner nie jest niestety najwyższej jakości - trzeba się trochę pomęczyć żeby kreska miała jednolity kolor. Drugą rzeczą, która mnie trochę wkurza jest opakowanie - nie chce stać, przewraca się :P

Powiem tak: nie jest źle, za taką cenę nawet całkiem dobrze :) Dla mnie najważniejsze jest, żeby kreska "trzymała się" oka cały dzień i nie rozwarstwiała. Pod tym względem Lovely jest ok.

Na koniec zdjęcie eyelinera na powiece, zrobione ok. 5 h po aplikacji ;)


Paczę na Was :) Do następnej notki :D