Do Yves Rocher wybrałam się z zamiarem powtórnego zakupu szamponu przeciwko wypadaniu włosów, którego butelka niedawno mi się skończyła. Jednak gdy stanęłam przed półką z produktami do włosów (całkiem dobrze zaopatrzoną), uległam silnej pokusie, by spróbować czegoś nowego. No i wybrałam sobie ten oto egzemplarz.
Nutri-Reapir Treatment Shampoo zawiera olejek jojoba, który wg producenta ma sprawić, że włosy będą odżywione, wzmocnione i wygładzone. Przy moich wiecznie przesuszających się końcówkach wydało mi się to bardzo kuszące. No i ta przyjemna pojemność - 300 ml za ok. 12 zł - to mnie ostatecznie zachęciło.
Nie jestem specem od składów, ale SLS rzuciło mi się w oczy. Ponieważ od bardzo dawna nie miałam szamponu z tym składnikiem, stwierdziłam, że mogę sobie od czasu do czasu na to pozwolić. Przynajmniej będzie się pienić.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy po otwarciu, to dość gęsta, perłowa konsystencja szamponu. Nos zaś wyczuł silny, słodkawy zapach. Czy przyjemny, to pewnie kwestia gustu. Ja określiłabym go jako całkiem ładny.
Tak, jak zakładałam, produkt pieni się szybko i obficie. Włosy błyskawicznie pokrywa gęsta piana, którą aż ciężko spłukać. Jednak po wszystkim odczułam pewien niepokój.
Dobrze umyte włosy powinny być jeśli nie tępe, to przynajmniej odczuwalnie mniej gładkie, niż przed szorowaniem (oczywiście mam na myśli moment PRZED nałożeniem odżywki). Tymczasem moje były podejrzanie śliskie - raczej jak po odżywce, której jeszcze nie zdążyłam nałożyć. Nie spodobało mi się to, bo gdybym chciała 2w1 to kupiłabym 2w1. Ja chciałam szampon.
Nie chce mi się analizować, co właściwie jest napakowane do tego szamponu, ale faktem jest, że on mi nie odpowiada. Włosy może i są ładne, błyszczące i gładkie. Ale zdecydowanie szybciej robią się nieświeże, są mniej puszyste. Mam przykre uczucie, że ten produkt, zamiast je oczyszczać, to dodatkowo je czymś oblepia. I to ma być regeneracja?
Trzeba mu oddać sprawiedliwość, że jest wydajny (co też mi się nie podoba w kontekście tego, co napisałam powyżej). Aktualnie używam go średnio co trzecie, czwarte mycie - żeby po prostu zużyć.
Miałyście do czynienia z tym produktem? Czy też się kiedyś "nacięłyście" na inny szampon na podobnej zasadzie?
Nie miałam z nim do czynienia. Raczej unikam SLSów - mam suche włosy, a mocne detergenty jeszcze bardziej je wysuszają i powodują, że włosy łatwo się "puszą"...
OdpowiedzUsuńTeż unikam SLS, ale od czasu do czasu robię od tego wyjątek. Akurat w tym przypadku to ustępstwo okazało się nieopłacalne...
UsuńMiałam ten szampon i niestety byłam załamana :/ po kilku użyciach miałam taki łupież że szok !
OdpowiedzUsuń:/ Masakra... Na szczęście u mnie tego nie ma, ale znacząco ograniczyłam jego używanie...
UsuńNie miałam okazji używać ani jednego szamponu YR, ale będę pamiętała, że ten nie jest wart uwagi :)
OdpowiedzUsuńAkurat ten jest moim zdaniem po prostu nieporozumieniem. Gdyby to się nazywało "szamponem z odżywką" to bym się tak nie burzyła, ale napis "szampon" to jakiś żart producentów :P
Usuńja w ofercie YR nie umiem trafić na szampon który sprostałby moim oczekiwaniom...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o YR, to dopiero mój drugi "szampon". Z wersji przeciwko wypadaniu włosom byłam baaardzo zadowolona i mam zamiar ją sobie dokupić :)
Usuń